Dni upływały wolno i rozkosznie.
Starszą kobietę, z którą Nuszka rozmawiała zaraz po dotarciu do wioski, nazywano po prostu babcią. Babcia wydawała się mieć we wiosce szczególną rolę. Nie raz widziano, jak przyjmowała w swojej chatce osoby potrzebujące się wyżalić, wypłakać, zarówno kobiety jak i mężczyzn. Wszyscy uwielbiali babcię tak bardzo, że często zamiast do znachora, udawali się do niej. Jej cudowne opowieści były pełne magii i mądrych morałów, uczyły o życiu więcej niż można było usłyszeć od mędrców. Babcia zawsze była skromna i pochwały przyjmowała ze śmiechem.
Nuszka spędzała też dużo czasu z Jadzią i innymi dziewczętami z wioski. Odkąd usłyszały (zmyśloną) historię o ucieczce Nuszki z Sinej Wioski, nie pytały o szczegóły. Zdawały się mieć lekceważące podejście do wszystkiego, co dzieje się poza ich własną wioską wierząc, że nie ma w świecie lepszego miejsca. Nuszce trudno było się z tym nie zgodzić.
Zafascynowali ją mieszkańcy wioski i zachwycały ją wszechobecne pozdrowienia, w które wplatano czułe i piękne słowa. Osoby, które decydowały o losach wioski, większość czasu spędzały w odosobnieniu, a jeśli się pojawiały, to szybko przemykały niczym cienie, nie zamieniwszy z nikim słowa. Ludziom tym towarzyszyła aura wzbudzająca podziw i dziwny niepokój jednocześnie. Największą tajemnicą była jednak owiana pani sołtys. Przez wzgląd jednak na “małość” tego słowa, jak wyjaśniali mieszkańcy wioski, nie nazywano owej kobiety sołtysem, a “Wspaniałomyślną”…