Otworzyła oczy. Pierwsze co spostrzegła to fakt, że siedzi na ławce przed jakąś chatką i otacza ją las oraz dźwięk śpiewających ptaszków. Mimo że nie widziała swego odbicia to czuła, że jest młodą dziewczyną, ale nie sobą. Otoczenie było wyraźne, ale jakby w ciągłym ruchu. Tam, gdzie stało drzewo, po chwili był już ścięty pień, w miejscu przekopanej gleby po chwili rosło zboże, a potem widniało ściernisko. Obok niej usiadł mężczyzna, kochała go. Otarł pot z czoła po ciężkiej pracy i objął ją czule. Siedzieli razem wsłuchując się z dźwięki swoich oddechów przy akompaniamencie natury. Zaczęły pojawiać się dzieci. Spojrzała w dół, gdzie wcześniej widziała spoczywające na piersiach dwa złote warkocze – nie było ich. Włosy miała schowane pod chustką, a mężczyzna wciąż trwał u jej boku. Była przepełniona szczęściem. To było przedziwne uczucie, którego będąc Nuszką, nigdy nie zaznała.
Niespodziewanie obraz się urwał i już po chwili znajdowała się we wnętrzu chatki. Bardzo chciała wrócić do poprzedniej sytuacji, ale nie było to w jej rękach. Wszystko działało samoczynnie.
Wrzuciła kilka ususzonych roślin do kociołka z wrzącą wodą, a następnie sięgnęła po przygotowane liście kapusty i odwróciła się. Na taborecie siedział staruszek, przed którym ukucnęła i zaczęła nakładać liście na jego spuchnięte kolano. “Będzie dobrze” – powiedziała z uśmiechem, który został odwzajemniony. Obraz się rozmył.
Szybko wszystko zaczęło stawać się chaotyczne. Zobaczyła przez dłuższą chwilę nieprzychylne spojrzenie ukochanego. Po chwili, czując skrępowanie całego ciała, usłyszała swój krzyk i poczuła zatrważający lęk. Pod natłokiem własnych emocji i emocji ludzi, których obecności nie widziała lecz czuła, coraz mniej była w stanie określić. Nagle jej ciało otulił chłód. Parzyła z nadzieją w majaczący w oddali jasny punkt, lecz stawał się on coraz mniej wyraźny…
***
Minęło kilka godzin od ostatnich krzyków pogrążonej w dziwnym śnie Nuszki. Baba siedziała z przymkniętymi oczami tuż obok, w powietrzu unosił się ciężki zapach kadzidła.
-Babo -rozległ się cichy głos Nuszki. Baba podskoczyła w krześle – ja utonęłam…