Opowieść, część 27

Nuszka znała krainę wił tylko z opowiadań. O tym, jak bardzo nieokiełznane i dzikie są te istoty, krążyły legendy nawet wśród boginek. Ludzie doprawdy wykazywali się ogromnym brakiem świadomości tego, jak rozległy jest świat poza ich własnym ogródkiem, wsadzając do tego samego worka nie tylko wiły i boginki, ale też topielice, dziwożony, a czasem nawet strzygi! Z drugiej strony, może nie było w tym nic dziwnego. Wszak boginki również nie dostrzegały większych różnic między poszczególnymi przedstawicielami gatunku ludzkiego, a przecież każdego dnia miały z nimi do czynienia. Wszyscy ludzie byli dla nich słabi i głupi. Samej Nuszce łatwo było postrzegać ich jako złe stworzenia, dopóki nie poznała Babci i Jurka. Teraz jednak, po wielu tygodniach spędzonych w towarzystwie ludzi, znów nie miała obok siebie żadnego z nich. 

Spojrzenia, z którymi spotykała się w tej zielonej przystani, nie były przyjazne. Nie były też wrogie ani złowieszcze. Były zarówno pełne ciekawości, jak i nieufności. Dobrze wiedziała, jakie wspomnienie przywodzą jej na myśl… 

– Kiedy odeszłaś od rodziny – wyrwała ją z głębokiej zadumy matka wił – jak się z nimi pożegnałaś? 

Siedziała naprzeciwko Nuszki, polewając sobie włosy wodą z wyżłobionego w dużym kawałku drewna zbiorniczka i przeczesując je palcami. Wśród gęstych, turkusowych fal, widniało wiele pasemek siwych włosów, które prezentowały się przepięknie w zestawieniu z chłodną paletą barw ciała istoty. Nuszka całkowicie odwzajemniała nieufność, z jaką została przywitana w tym miejscu. Spojrzała w dal i odrzekła: 

– Po prostu odeszłam. Słyszałam wołanie. 

– Po prostu odeszłaś – powtórzyła po Nuszce rozmówczyni, spoglądając na nią kątem oka. 

– Chcę wrócić do sadzawki, z której zabrała mnie twoja córka. Niepotrzebnie się tu znalazłam, wystarczyło mi tylko odpocząć. 

– O tak? – zapytała matka wił, nie podnosząc wzroku – to jest miejsce mocy, to normalne, że się tu czujesz dobrze – podniosła wzrok i dodała – ja czuję, że to coś więcej. 

Nuszka rozejrzała się zniecierpliwiona. 

– Muszę iść. Zostawiłam kogoś, z kim podróżowałam. 

Matka wił zaśmiała się powolnie, chwyciła źdźbło trawy pomiędzy kciuki i gwizdnęła w nie. Długi, melodyjny dźwięk niemal natychmiast przywiódł znajomą Nuszce wiłę. 

– Naja, zabierz ją tam, skąd ją zabrałaś. 

Na twarzy młodej wiły pojawiło się zaskoczenie. Zerkała przez chwilę pytająco na matkę, po czym rzekła do Nuszki: 

– Ale jego już tam nie ma. 

– Nie ma? – Nuszka wstała tak gwałtownie, że zakręciło jej się w głowie 

– Przecież Ty spałaś pół nocy. Poszłam później po niego, bo chciałam się pobawić, ale jego już nie było i nie wyczułam go nigdzie, więc musiał opuścić las. 

Nuszka poczuła, jak pocą jej się ręce. Stres spowodowany zgubieniem Jurka prędko przerodził się w wielkie zaskoczenie reakcją jej własnego ciała. Uniosła swoje dłonie i spoglądała na nie ze zmarszczonymi brwiami. 

Matka wił wstała i powoli zbliżyła się do Nuszki. 

– Pocą ci się ręce, zupełnie jak tym słabym szczurom – wyszeptała złowieszczo. Gwałtownie chwyciła kosmyk włosów Nuszki i zapytała – czemu są takie krótkie? 

Nuszka cofnęła się o kilka kroków nie rozumiejąc impulsywnego zachowania matki wił. Naja przewróciła oczami i zwróciła się do Nuszki: 

– Odpowiadaj na pytania, dobrze ci radzę. Jesteś naszą kuzynką. Głupia, ale spokrewniona, więc nic się nie bój. 

Nuszka zapytała w napięciu: 

– Mogę usiąść? 

W odpowiedzi obie wiły zwinnie usadowiły się na posłaniu z brzozowych listków, zapraszając tym samym Nuszkę do uczynienia tego samego. Po odnalezieniu wygodnej pozycji Nuszka odpowiedziała: 

– Pokłóciłam się z moją rodziną i zapragnęłam odejść. Odrąbałam sobie połowę włosów i uciekłam. 

Wiły spojrzały na siebie wymownie i skierowały wzrok na Nuszkę. Po chwili matka wił zapytała: 

– Co zrobiłaś z włosami? 

– Zostały tam. 

Matka wił na kilka chwil wlepiła wzrok w ziemię. Wstała powoli, podeszła do Nuszki i tym razem delikatnie chwyciła jej jednego włosa i wyrwała go. Uważnie zwinęła go pomiędzy obie dłonie i usiadła na swoim miejscu. Przez dłuższą chwilę wyglądała, jakby modliła się do tego włosa. Gdy skończnyła, podrzuciła go delikatnie w powietrze, dmuchnęła w niego, a ten rozpłynął się. Umieściła na Nuszce miękkie spojrzenie i zapytała: 

– Pamiętasz, co powiedziałam ci przed snem? 

Nuszka jak przez mgłę przypomniała sobie, że to dotyczyło jej matki. 

– Twój włos powiedział mi resztę historii. Dzisiejszego wieczoru twoja matka zmarła. 

Nuszka patrzyła bez słowa na matkę wił, nie słysząc niczego oprócz głosu rozmówczyni. 

– Twoja matka przechowywała twoje włosy. Musiała wiedzieć, że jest w nich wciąż moc, nawet gdy są rozdzielone na części. Czułaś, jak masz tej mocy coraz mniej, bo byłaś z dala od korzeni. Ale teraz – matka wił westchnęła ciężko – twoja siostra spaliła to, co znalazła. Jaka szkoda, że wy, boginki, nie umiecie rozmawiać z włosami. 

Po tych słowach matka wił wstała i odeszła. 

Nuszka siedziała wpatrzona w jeden punkt w ziemi. Cała jej klatka piersiowa nagle zrobiła się ciężka jak kawałek żelaza. Trudno było jej oddychać. Naja wstała i podążyła w ślad za matką. Nuszka położyła się na wznak. Nad nią szeleściły brzozowe liście, pomiędzy którymi mieniło się srebrne światło księżyca.  

Przypomniała sobie matkę. Pamiętała ją jako starą, obrzydliwą, jadowitą kobietę, która nigdy nie okazała Nuszce ciepła. Czy zachowując włosy córki, chciała chronić ją przed utratą mocy? Nie, to niemożliwe, pewnie trzymała je, by podsycać swoją nienawiść. Poza tym, o jaką moc chodzi? Nuszka cały czas była przekonana, że już od momentu opuszczenia siedliska boginek nie posiadała mocy. Czy to oznacza, że teraz nie będzie mogła rozmawiać z księżycem i ptakami? Z oczami pełnymi łez zwróciła się do srebrnej tarczy księżyca: 

– Co teraz? Już nie będziemy rozmawiać? 

Brzoza delikatnie zaszumiała poruszona lekkim wiatrem. Do uszu Nuszki dotarł miękki, szeleszczący dźwięk “jessstem…zawwszee”. Zalała się łzami w szlochu z wdzięczności, jak i z bezsilności.  

*** 

O świcie matka wił zaproponowała Nuszce odprawienie obrzędu pożegnania włosów. Nuszka wyjaśniła jej, że wśród boginek nie jest to powszechny zwyczaj i nie była pewna sensu takiego rytuału. Matka wił przekonywała ją jednak, że jest to niezbędne, gdyż paleniu włosów Nuszki mogły towarzyszyć klątwy i złorzeczenia, które należałoby wyczyścić odpowiednim obrzędem. Ten argument natychmiast przekonał Nuszkę.  

Boginka czujnie obserwowała otoczenie i wytężała zmysły, chcąc sprawdzić, czy jej połączenie z naturą jest wciąż aktywne. Ku swojej wielkiej uldze, każdy test przebiegał po jej myśli. Ziemia wciąż ją koiła, drzewa w dalszym ciągu szeptały odpowiedzi nawet na najdziwniejsze pytania, a wiatr tańczył z jej włosami. Czuła się całkowicie zdrowa i jak gdyby nic nie zaszło, była gotowa odejść. Matka wił stanowczo jednak oznajmiła, że rytuał pożegnania włosów ma się odbyć w czasie pełni księżyca, a ta miała się wydarzyć za dwie noce.  

Nuszka stroniła od towarzystwa wił. Wiedziała, że krążyły o niej wśród nich jakieś pogłoski i zależało jej, by nie zagłębiać się w ich szczegóły. Nie wyobrażała sobie pozostania w tym miejscu dłużej, niż to konieczne. Traktowała je jak przystanek. Większość czasu spędzała z dala od miejsca, w którym przebywały wiły. Ku uldze Nuszki, w przeciwieństwie do boginek, wiły nie sprowadzały swoich ofiar do wspólnego siedliska. Dlatego wiele chwil spędzała też na uboczu, przyglądając się ich zwyczajnemu życiu. Zauważyła niezliczone podobieństwa między nimi, a boginkami, które różniły oba te plemiona od ludzi. Przede wszystkim ludzie znacznie łatwiej panowali nad emocjami. Byli też znacznie lepiej zorganizowani i nieuleganie chwilowym pragnieniom pozwalało im na budowanie struktur wokół swych pierwotnych idei. Kto wie jakie królestwa powstawałyby, gdyby boginki i wiły też potrafiły w ten sposób wykorzystać swoje umysły. 

W tym momencie jednak głowę Nuszki bardziej zaprzątało pytanie “co teraz?”. Mimo chęci wyrwania się z tego miejsca jak najszybciej, wciąż nie wiedziała, dokąd iść. Właśnie dlatego przystała wcześniej na propozycję Jurka by udać się do miasta. Teraz jednak, pozostawiona sama sobie, nie wiedząc, gdzie jest Jurek, musiała podjąć decyzję. Wyczuwszy, że zamiary matki wił nie są wrogie, Nuszka odważyła się zapytać o sprawę, którą długo nosiła w sercu bez dzielenia się nią z kimkolwiek. Późnym popołudniem udała się do ulubionego miejsca matki wił i opowiedziała jej o wizji, którą miała w chatce Baby Jagi. 

– Szukam tego, co zobaczyłam tamtej nocy, ale nie mam żadnej poszlaki, żadnego znaku, że jestem blisko. Nie wiem nawet do końca co widziałam w tej wizji. Jedyną podpowiedź dała mi Baba Jaga, odnajdując mnie gdzieś po drodze i przypominając, bym nie dała zwieść się pięknym słowom ludzi. 

– Miała rację – przytaknęła matka wił – nie wiem, co przeszłaś, ale jeśli miałaś do czynienia z ludźmi to pewnie już wiesz jakie z nich gady 

Matka wił zastanawiała się przez dłuższą chwilę nad odpowiedzią: 

– Nie wiem, jak ci pomóc, ale jest daleko stąd miejsce, do którego każdy, kogo nurtuje jakieś pytanie, zmierza by poznać odpowiedź – matka wił narysowała na piasku koło – to Studnia Widzenia, patrzysz w nią i poznajesz odpowiedź 

– Tak po prostu? Nie trzeba złożyć ofiary? 

– Mówią, że ofiarą jest to, co przynosisz z sobą do tego miejsca. To, co sprawiło, że zapragnęłaś się tam udać. 

– Gdzie to jest? 

Nagle dał się słyszeć głośny, dynamiczny szum, a potem kilka kolejnych. Niedaleko, wśród półmroku, zajaśniało w kilku miejscach ciepłe światło. Powoli każdy z świetlistych punktów lekko przygasał i wybrzmiały radosne piski i śmiechy wił. Matka wił, wyrwana z koncentracji, spojrzała w stronę ciepłej łuny i uśmiechnęła się kącikiem ust. Z wrzawy wyłoniła się postać, która pewnym krokiem zaczęła zbliżać się w ich stronę. Matka wił wstała energicznie i chwytając Nuszkę za ramiona, zachęciła ją do powstania. Skierowała ją placami do przybysza i powiedziała: 

– Schowaj się do brzozowego namiotu i cokolwiek by się nie działo, nie wychodź całą noc 

– Co się dzieje? – spytała zaskoczona Nuszka 

– To przyjaciel, ale nie dla ciebie. Bez swojej mocy nie możesz się w to plątać. Nie wyglądaj z namiotu. 

Matka wił lekko popchnęła Nuszkę w plecy i wskazała wspomniany, brzozowy namiot, którym była po prostu rozłożysta brzoza z szeroko rozpostartymi i zwisającymi do samej ziemi gałązkami. Nuszka podążyła w tę stronę i gdy już miała wejść do środka, usłyszała najpiękniejszy, najbardziej melodyjny męski głos, jaki było jej dane kiedykolwiek usłyszeć: 

– Witaj, piękna! 

W odpowiedzi matka wił roześmiała się, a Nuszka poczuła wszechogarniającą pokusę, by zerknąć przez ramię na przybysza. Nie myśląc wiele, obejrzała się za siebie. Przed matką wił stał wysoki mężczyzna ze złotymi, falowanymi włosami. Miał jasną skórę, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Z jego pleców wyrastała para złociście mieniących się skrzydeł, które z każdą sekundą jednak rozpływały się coraz bardziej w powietrzu. Był, tak samo jak wiły, całkowicie nagi. Nuszka poczuła obezwładniające gorąco w swoim ciele. Patrzyła na najurodziwszego mężczyznę na tym świecie. Najczulej uśmiechającego się, najwspanialej obdarzającego uwagą, najpiękniej zbudowanego pół-boga. Gdy mężczyzna spojrzał na nią, poczuła się całkowicie bezbronna. Ich spojrzenia zostały rozdzielone przez matkę wił, która chwytając gościa za ramię zachęciła go do udania się w stronę całej reszty. Nuszka, wystraszona swoją własną niemocą wywołaną widokiem nieznajomego, szybko prześlizgnęła się między liśćmi brzozy, położyła rękę na szalejącym sercu i zamknęła oczy. 

“Co się dzieje? Ziemia, ziemia”  

Szybko odszukała dłonią grunt, przyłożyła do niego rękę i wzięła kilka głębokich oddechów. Wśród gonitwy myśli i emocji, zaczęły dochodzić do niej strzępki wspomnień różnych opowieści. Potem znów stawał przed nią w wyobraźni złocisty mężczyzna. 

“Ziemia, ziemia” 

…opowieści o tym, jak łatwo było zwieść ludzi na manowce. Mężczyzn z ludzkiego plemienia. Ten mężczyzna jednak był inny. To nie mężczyzna, to pół-bóg, to uosobienie piękna i wszystkich boskich cudów… 

“Ziemia, ziemia, oddech” 

Ten mężczyzna to… 

“Latawiec” 

Post napisała Paulina

Najnowsze

Opowieść, część 26

Zajadając się pokaźnym kawałkiem mięsa, Jurek z ...

Opowieść, część 25

Wędrówka przez las zdawała ciągnąć się w ...

Opowieść, część 24

- Jurek! Jurek! - pozostając pół kroku ...

Opowieść, część 23

Następnego dnia Nuszka wypytywała Jurka o sprawy ...