Zajadając się pokaźnym kawałkiem mięsa, Jurek z zadowoleniem nucił jakąś melodię i kiwał głową na boki. Kąpiel w ciepłej sadzawce tak dogłębnie zaspokajała jego ostatnie pragnienia, że chwila ta wydawała się wręcz nierealna.
– Nie ma na świecie człeka bardziej kochanego przez bogów niż ja – westchnął
– Odważnie rzeczesz – usłyszał z naprzeciwka głos Nuszki. Siedziała zanurzona w wodzie po szyję, naprzeciwko Jurka, po drugiej stronie sadzawki.
– A Ty kiedy tu wskoczyłaś? – zdziwił się chłopak
– Jestem Boginką, Jurek. Weszłam po swojemu.
– No tak – mruknął Jurek – omamisz mnie jakąś magiczną sztuczką? – dodał lekceważąco
Nuszka pochyliła głowę na bok, przyglądając mu się badawczo.
– Boisz się mnie – oznajmiła
Jurek wziął wielkiego kęsa mięsiwa i wlepił wzrok w jeden, oddalony punkt. Po zakończeniu długiego przeżuwania, przełknął i odrzekł:
– Ty znałaś się z tamtą szkaradą
– Nie znałam jej wcześniej, ale wiedziałam, z jakiego jest plemienia – odparła Nuszka
– Jak mam Ci ufać?
Otoczenie wyglądało sielankowo. Ostatnie promienie słońca zabarwiały na pomarańczowo końcówki źdźbeł trawy, a owady wpadające w strumienie światła mieniły się jak świetliki. Dźwięki natury wypełniały moment ciszy.
– Nie wiem – w końcu odparła Nuszka
Jurek patrzył na nią przez chwilę. Niezmiennie zadziwiała go prostota, z jaką ta istota się komunikowała. Westchnął.
– Ratując Ciebie wiedziałem, że jesteś Boginką, ale nie wiedziałem, że znasz… je wszystkie. Do tej pory nie zrobiłaś mi nic, co robią Boginki, z resztą podobno straciłaś moc. Mogłaś zostawić mnie na pastwę tej potwory, ale nie zostawiłaś.
Jurek spojrzał na Nuszkę, oczekując potwierdzenia swoich słów. Nuszka jednak tylko się uśmiechnęła.
– Chciałeś, żebym ja to powiedziała.
Podirytowany wnikliwością Nuszki Jurek odwrócił wzrok i rzucił w głąb lasu obgryzioną kość, po czym zanurzył się w wodzie po czubek głowy. Gdy się wynurzył, odnalazł spoczywający na sobie wzrok Nuszki. Wciąż się uśmiechała.
– Nie jesteś złym mężczyzną – powiedziała
Jurek zaśmiał się bezradnie, oparł głowę o spoczywający za nią korzeń i rzekł:
– A Ty jesteś… po prostu… nie wiem…
Po chwili oboje się śmiali. Całe ciężar, który Jurek zgromadził w sobie od chwili spotkania z Wiłą, zdał się rozpłynąć. Fakt, że tak krótka rozmowa wystarczyła do rozładowania napięcia, uczynił tę sytuację jeszcze bardziej groteskową.
– Jak to jest być w wodzie, gdy jest się Boginką? – zapytał Jurek
Nuszka westchnęła błogo. Rozejrzała się z uśmiechem po powierzchni wody w sadzawce i lekko zanurzyła się cała w ciepłej wodzie. Wytężyła zmysły, chcąc nasycić się obecnością żywiołu, który był jej opiekunem od chwili narodzin. Pozwoliła swoim palcom drążyć płynne korytarze w gęstych włosach, a oczom obejmować znajdującą się przed nią, tajemniczą przestrzeń wodnego świata. Mimo ciemności, środowisko to było najbliższym jej sercu miejscem. Wynurzyła się, wzięła oddech i odpowiedziała:
– To tak, jakbyś pozwolił bogom otulać swoje ciało ich własnymi szatami, a szatom tym prowadzić cię w tańcu. Jesteś ty i twoje szaty, dwie odmienne istoty, razem tworzące przepiękną jedność – mówiąc to, Nuszka objęła swoje ramiona rękoma, jakby sama się przytulając i kołysała się na boki – ludzie też tak czują, prawda?
Zaskoczony pełną emocji i obfitującą w porównania odpowiedzią Jurek dopiero po chwili odrzakł:
– Nie… nie… to musi być… wyjątkowe
– Zamknij oczy i poczuj boskie szaty na sobie – zachęciła Nuszka, sama zamykając oczy
Ta sugestia sprawiła, że Jurka powieki jakby same opadły. Przez chwilę słychać było tylko oddechy i cichy śpiew ptaków. Po chwili Jurek usłyszał głośny szept przy swoim lewym uchu:
– Czujesz?
Wyrwany z transu podskoczył w miejscu i spojrzał w lewo, by z przerażeniem ujrzeć znajomą twarz z zielonymi włosami. Spojrzał na drugą stronę sadzawki na Nuszkę – wielkimi ze zdziwienia oczami patrzyła na niespodziewanego gościa.
– Jeszcze się włóczycie po naszym lesie? – zapytała Wiła, pojąc się przerażeniem Jurka – dopóki nie wyjdziesz za próg tego lasu, należysz do mnie i moich sióstr
– Przecież nas puściłaś! – zaprotestowała Nuszka
– Wiły są zmiennie moja droga, z tego słyną
– Dopóki jest ze mną, nie masz… – nie dokończywszy wypowiadanego zdania, Nuszka wydała z siebie przeciągły krzyk bólu i wygięła się do tyłu, jakby ktoś ciągnął ją za włosy
– Co jej robisz! – krzyknął do Wiły zdezorientowany Jurek
– To nie ja! – odparła Wiła z niemniejszym zaskoczeniem na twarzy
Nuszka z trudem zdołała wyjść z sadzawki, w między czasie Jurek też szybko wyskoczył i narzucił na siebie koszulę, po czym podbiegł do Nuszki. Zanim jednak zdołał się zbliżyć, Wiła odepchnęła go, nakazując:
– Zostaw! Ty się nie nadasz
Pochyliła się nad Nuszką:
– Co ci jest?
– Włosy, włosy – wysapała Nuszka, sama nie rozumiejąc co się dzieje. Chwyciła kosmyk swoich włosów i zauważyła, że mimo iż przez chwilą były całe mokre, to ich końcówki są spalone i unosi się z nich dym.
– O nie! – wykrzyknęła przerażona Wiła, dla której utrata włosów lub jakiekolwiek ich uszkodzenie było fizyczną krzywdą, która mogła nieraz uśmiercić – zabiorę cię do mojej matki!
Wiła z niespodziewaną łatwością zarzuciła sobie Nuszkę na ramię, podskoczyła do wielkiego, stojącego nieopodal drzewa i przejechała ręką po jego pniu. Wzdłuż nakreślonej przez nią linii otworzyła się pionowa szpara.
Nuszka posłała Jurkowi szybkie spojrzenie, po czym niesiona przez Wiłę, zniknęła we wnętrzu drzewa, które natychmiast się zamknęło.
Jurek stał osłupiały, wpatrzony w potężne drzewo. Zapadała noc.
***
Po drugiej stronie przejścia przywitał ich las znacznie różniący się od tego, który przed chwilą je otaczał. Smukłe brzozy miały korę tak białą, że oświetlały leśną przestrzeń. Swoją postacią przypominały zamieszkujące to miejsce istoty, spośród których wszystkie miały długie, zielono-niebieskie włosy, a niektóre również świetlistą skórę.
Nuszka zauważyła wiele wpatrujących się w nie par oczu. “Czarne włosy!” dały się słyszeć tu i ówdzie komentarze. Po chwili została zrzucona na miękkie posłanie z chłodnych, brzozowych listków. Obok siedziała szczupła kobieta z wielkimi oczami spoglądającymi na Nuszkę spod przymkniętych powiek. Przeżuwała coś przez chwilę bacznie obserwując przybysza, po czym powiedziała:
– Twoja matka odeszła. Ród cię wyklął.